Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/167

Ta strona została skorygowana.
MARUNA.

Jakże chcesz, panie, abym ja przeczyła
swojemu szczęściu?

RYCERZ.

Więc znasz tego człeka?
więc-eś się jemu...?

MARUNA.

Tak! duszą oddała!
W myślach i we śnie! Znam go! znam go! znam go!
Będę to sobie powtarzać, bym sama
nie śmiała wątpić, że jawą to szczęście!
Byłam u niego w izbie, — w noc niejedną...
Dużo tam kwiatów i blasku księżyca...
Za sen to miałam...

KLUCZNIK.

I cóż wy, rycerzu?

RYCERZ
po chwili milczenia wyciąga z pochwy miecz, opiera końcem brzeszczotu o posadzkę i naciskając rękojeść oburącz, łamie.

Miecz mój złamany!

Zwraca się do Maruny:

Bądźcie zdrowa, pani!
niech Bóg wam będzie miłosierny! Wiara
moja tak prysła, jak ten brzeszczot jasny,