Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/17

Ta strona została skorygowana.
ARNO podejmuje płótno i zasłania posąg.

Uspokój się bracie, —
co ci się stało?

WALA siada i oddycha ciężko.

Nic, — złudzenie jeno...
Nic już...! — to tylko, żem darmo po świecie
gonił, chcąc uciec przed swojem wspomnieniem!
Ha, ha! wspomnienie włóczęgę dognało
tutaj... Za mało pił włóczęga, mało!
i zląkł się — trzeźwy — jakieś głupiej zjawy...

Po chwili — znacznie spokojniej:

Ten posąg dziwne przypomniał mi sprawy...
Widzisz, dziś trudno mi na miejscu siedzieć,
ciągną mnie lasy szumiące i pola —
gna mnie na światy, gna! ta moja dola,
a przecież — gdyby nie dziewczyna, Boże!
byłbym ukończył Teologję świętą
i zamiast błądzić, jak goljard ubogi,
przez góry, miasta, zapylone drogi,
byłbym dziś księdzem i mieszkał w klasztorze...
Djabli nasłali mi dziewkę przeklętą!
i dzisiaj... Uderza pięścią w stół.

ARNO.

Wala!