Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/174

Ta strona została skorygowana.

o cóż wam idzie? Co dnia go zdradzałam
i winna jestem... lecz napowrót dumna!
To już minęło... Weźcie tego człeka,
niech nań nie patrzę... Wilgnie mi powieka...
nie dbam, czy klasztor czeka mnie, czy trumna,
byleby prędzej... prędzej, bom gotowa
płakać przed wami — ja, kasztelanowa,
księżniczka... Boże! czyż chcecie koniecznie
łzy moje widzieć?

KUNO.

Płacz już nie pomoże!

Powstaje i wśród ogólnego milczenia zwraca się do Arny.

Idź stąd, rzeźbiarzu! Złożyłeś świadectwo,
możesz więc odejść. Zbyt mały mi jesteś,
bym szukał zemsty,.. A także, jak widzę,
zbyt głupi, aby mścić się było warto.
Odejdź! —

Zwraca sie do sędziów.

Ojcowie, dość my już słyszeli...

O. DAMAZY.

Wstrzymaj się, panie! Sprawa nieskończona!

O. HILGIER.

Cóż jeszcze więcej możemy tu mówić?
Czy wam nie dosyć jasna jest jej wina?