wtrącić tu słowo... Baczcie, to choroba,
to wyjście z łoża w księżycu... Na wschodzie,
kędy uczyłem się sztuki lekarskiej
od pogan wprawdzie, ale wielce mądrych,
znana jest. Człowiek nią dotknięty błądzi
w świetle miesiąca i śmiało się wspina
na mury, wieże...
Może tam na wschodzie
znają chorobę taką, — tu jej niema!
tutaj inaczej rzecz tę nazywamy,
szatańskie sprawy znający chrześcianie!
Zresztą świadectwo człowieka, co czerpał
wiedzę u pogan niewiernych, nie może
tutaj zaważyć... Zważcie jeno, sędzie,
w jakiej postaci zachodziła ona
tam do snycerza! W drodze ją widziano
jako upiora ogniem zionącego
— mamy świadectwo służby, braci, straży
a jemu być się wydała aniołem!
i tak dalece jego myśl zaćmiła,
że świętokradzko rysy jej Maryi
dał na posągu! To sprawa szatana,
który wyszydzić pragnął świętą wiarę
i wszetecznicy głowę tu postawić
w ołtarzu, byśmy się przed nią modlili!