Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/178

Ta strona została skorygowana.

Czyli wam nie brzmią w uszach jeszcze słowa,
gdy się oskarżał — jak w noce przychodzi
przez mur, przez kraty zamknięte szatańskie
widmo i ogniem nieczystym rozpala
krew jego starą, — żre pożarem kości,
pocałunkami dusi i wysysa
szpik i mózg w czaszce topi i obłędną
rozkoszą żądzę piekielną zażega...

NIEKTÓRZY Z MNICHÓW
żegnają się z przestrachem, inni szepcą:

Niechaj Bóg będzie nam grzesznym litościw...

O. DAMAZY.

On tam umiera dzisiaj, a wy wiecie,
że padł w kościele wczora — przed ołtarzem
gromem rażony, bo w rysach Maryi
poznał szatana, co go prześladuje! —
Myśmy to mieli za piekieł igraszkę,
lecz teraz wiemy do kogo podobny
posąg i kto się nocą tam — po gzymsach...
Oto jest szatan! — stoi tu, przed wami!

Wskazuje ręką na Marunę.
GŁOSY przerażone.

Sukkubus! zgroza!