Ta strona została skorygowana.
Postępuje parę kroków, zatacza się, dłonią o mur opiera, aż wreszcie opada ciężko na ławę — bezsilna. Dreszcz gwałtowny wstrząsa całem jej ciałem.
Podniosła oczy, — rozgląda się, — nieprzytomny, martwy uśmiech na licach. Wpół-mówić, pół-śpiewać poczyna:
Śniła się w zamku królewna zaklęta,
biała i złota —
i święta,
co len srebrzysty na wrzeciono mota
i śpiewa:
»O, szczęście! o, jasne szczęście...«
Wybucha długim, strasznym, szaleńczym śmiechem.
Milczenie...
Po pewnym czasie słychać zgrzyt klucza w zamku, — do celi wchodzi KUNO.
MARUNA siedzi nieporuszona.
KUNO po chwili milczenia:
Maruna...
MARUNA
wznosi zwolna głowę, — rozgląda się ze zdumieniem.
KUNO.
Mówić z tobą chciałem...
MARUNA nieprzytomnie:
I po co?