Ta strona została uwierzytelniona.
HENO.
Nie wiem, matko, o czem mówicie...
GERTA.
Widziałam. Ano taki już los... Ale ty rzuć to lepiej, oddaj! — To ci szczęścia nie przyniesie, bo nie ma szczęścia i ona, złota, ukochana biedaczka moja!
HENO.
Tak dziwnie prawicie, babo...
GERTA.
Dziwnie prawię? — a juści... Wszystko jest dziwne. Klątwa... Woda się dzisiaj nie chciała gotować, mgłą zaszło jasne źwierciadło stalowe... Gdzie pani?
HENO.
Poszła do swoich komnat. Była w kościele.
GERTA.
W kościele? — dobrze. Trzeba się modlić. Chociaż...
Mruczy do siebie i zbliża się ku schodom, postukując kosturem po kamiennej posadzce. Przed schodami odwraca się jeszcze raz i woła:
A ty rzuć to lepiej, powiadam ci, chłopcze! Oddaj!
Wychodzi.