dzban i zbliża się ku oknu. — Ale słuchaj-no, chłopie, co się z tobą stało? Jak mnich wyglądasz, a i to źle mówię, bo mnichy przecież winem nie gardzą! — Poznać cię nie mogę! Ucieszyłem się tak, gdy mi powiedziano, że tutaj jesteś, — pędzę dniem i nocą, aby cię zobaczyć, a ty... Tfy, do licha! Wyrwać się powinieneś z tej nory —!
Dobrze mi tu jest...
To samo mógłby szczur powiedzieć w próżnej skrzyni zamknięty. — Arno! Arno! — czyś ty już zapomniał o naszych wędrówkach po jasnym, szerokim świecie?
Dawno już temu...
Nie bluźnij, chłopie, i nie gadaj głupstw! Nie dawno, bośmy obaj młodzi jeszcze! Przynajmniej co do mnie: jestem młody i młody będę zawsze, dopóki mnie djabeł za moje grzechy do piekła nie porwie, — co nie daj Panie Boże, amen! — Widzisz, to odmładza, gdy się tak włóczy po świe-