Ta strona została uwierzytelniona.
MARUNA siada znowu.
Nie.
Urywa, wpatrzona w okno. Znów kilka mimowolnych prawie tonów, wydobytych z organków. Głowę ma w tył odrzuconą, — białe ręce lśnią na klawiszach. — Po chwili opuszcza ręce i pyta, nie zwracając głowy:
Heno, czy tobie śni się co czasem?
HENO,
który był znowu osunął się u nóg jej na ziemię:
Tak, pani...
MARUNA gładzi jego włosy.
A piękne rzeczy ci się śnią?
HENO.
Tak, pani. Zwłaszcza...
MARUNA.
Zwłaszcza?
HENO stłumionym głosem:
— kiedy, jak teraz, dłoń na mych oczach położycie.
MARUNA w myślach znów zatopiona
I co ci się śni?
HENO.
Dziwna, dziwna bajka...
— Śni mi się w zamku królewna zaklęta,