Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.

cie — żółtemi drogami, przez łąki i lasy, od miasta do miasta, od sioła do sioła, — z pustym nieraz brzuchem ale z swobodną myślą i z pieśnią wesołą! — Czasem się zdarzy kupcowi bogatemu list napisać, czasem pana przejezdnego żartem zabawisz — i złoty grosz wpadnie do kalety... Przepijesz go wtedy w przydrożnej gospodzie i gonisz znów dalej...

ARNO podpowiada mimowolnie:

— za szczęściem...?

WALA spoważniał na chwilę.

Hej! — szczęście... Ten ptak pozostał gdzieś daleko za mną, w lesie zielonym i śpiewa sobie na gałęzi, na której się kiedyś obwieszę! — Głupstwo! — Słońce znalazłem złote na niebie — i na dnie dzbana złoty śmiech! — To mi wystarcza.

ARNO.

To ci wystarcza...

WALA.

Musi. Bo zresztą — szczęście... Znasz je? co?

ARNO.

Znam. Przyszło tu do mnie.