Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/70

Ta strona została skorygowana.

świętością, jako śnię o tem po nocach,
by świętość potem oddać kochanemu!
Babo! wiesz dobrze, że we mnie się ludzie
kochali,
ale nikomu ja dobra nie byłam,
bo nikt nie umiał znaleźć drogi do mnie,
do białej lilji, co chce w słońcu ginąć,
ale nie dusić się w błocie...
Gdy o tem myślę, to się we mnie budzą
takie złe rzeczy, jakaś dzika wola
zemsty, zniszczenia...
Ty wiesz, że niszczę tych, co mnie kochają,
nawet gdy nie chcę tego...
i bez szczęścia żyję...

GERTA.

To twoja klątwa...

MARUNA.

O klątwie zawsze mówicie, — dzieckiem byłam, toście mnie na kolanach waszych tą gadką straszną do snu kołysali, babo, a ja nie wiem, jaka to klątwa — i za co?

GERTA.

Mówić nie chciałam, z dolą się biłam — za ciebie, ale dziś już nie poradzę... Klątwa na matce twojej ciążyła, na jasnej pani, matuleńce twojej, która cię odumarła dzieciną...