Ta strona została skorygowana.
WALA oprzytomniawszy, cofa się.
Jezu! — co ja robię...
KUNO chwyta go za gardło.
Powtórz, ty psie parszywy! powtórz! — a jeżeliś zełgał, to końmi cię każę rozedrzeć! —
Rzuca nim o ziemię.
WALA wstaje powoli.
Panie..., każ mnie ty zaraz końmi włóczyć, bo ja... zełgałem... po pijanemu, przez złość... Bogiem się świadczę, żem skłamał — ona niewinna...
KUNO przykłada mu mieczyk do gardła.
Mów, co wiesz! —
WALA.
Nie rzekę już ani słowa, choćbyście mnie ogniem przypiekali.
KUNO.
Mów, bo żgnę!
WALA.
Żgaj!
KUNO po chwili opuszcza miecz.
W tem coś jest... — Do pachołków: — Wziąć mi tego człowieka i zamknąć, a strzec, jak oka w głowie. — O tem, co tutaj zaszło, ani słowa — nikomu!