Przeglądając wczorajszą notatkę o działalności twórczej, wyróżniającej ją spośród innych sfer ludzkiego działania, odniosłem wrażenie, że bardzo tę diagnozę uprościłem. Czyż w działaniu miłosnym strona zakochana nie jest również gotowa do maksymalnych wysiłków, aby osiągnąć bodaj minimum korzyści? I jak często kochający, dążąc do zrealizowania swych pragnień, dobrowolnie utrudnia sobie osiągnięcie tego celu! A doświadczenia i poszukiwania świętych? Wydaje się zatem, że ową szczególną specyfikę rodzaju twórczego należy odnieść do każdej ludzkiej działalności, jeśli kształtuje ją żywioł kreacyjny.
W VII pieśni Odysei, we fragmencie z opisem wspaniałego pałacu króla Feaków, Alkinoosa, Homer podaje m.in. wygląd świeczników znajdujących się we wnętrzu, gdzie wzdłuż ścian są siedzenia przykryte pięknymi narzutami: "A na dobrze ociosanych cokołach stali młodzieńcy trzymający w rękach pochodnie i przyświecali biesiadnikom przy nocnych ucztach" /przekład prozą Jana Parandowskiego./
W związku z tym szczegółem Margarete Riemschneider pisze w swojej książce: "Młodzieńcy, trzymający w rękach pochodnie, przypominają piękne urartyjskie świeczniki, których trzon uformowany bywał niekiedy w kształt dziewczęcych figur, niosących na głowie kapitel zdobny w liście... Wprawdzie przedmioty z brązu płynęły podówczas masowo ze wschodniej Anatolii do Grecji i Etrurii, wydaje się jednak, że Homer zna te świeczniki jedynie z opowiadań, których autorzy mają przesadnie bujną fantazję. Zgodnie z naszą wiedzą jest bowiem zupełnie wykluczone, by młodzieńcy trzymali pochodnie w rękach. Dźwigali na głowie czarę lub postumencik z kolcem, na który zakładało się świecę lub pochodnię".
Zafascynowany tym obrazem świeczników chciałem zadzwonić do Andrzeja Wajdy, przyszło mi jednak do głowy, że podobny pomysł mógłby wykorzystać odpowiednik Andrzeja w Miazdze, więc Eryk Wenert, przygotowując dla telewizji spektakl Prometeusza Aischylosa z Konradem Kellerem w roli tytułowej i młodym Łukaszem Halickim jako Hermesem. W kształtach homerowskich świeczników mógłby występować wieloosobowy Chór: młodzi mężczyźni z ciałami spatynowanymi na brąz lub złoto i może nie ze świecami albo pochodniami wbitymi na kolce, lecz z czarami wypełnionymi płonącą oliwą, ten ostatni pomysł podsunął mi Andrzej S. kiedy o tym wszystkim mu opowiadałem. Ponieważ z wielu względów ważna scena /nie napisana/ rozmowy telefonicznej Konrada Kellera z Moniką Panek, zakończona /na parę godzin przed ślubem/ zerwaniem ma się rozgrywać w studio telewizyjnym, podczas próby generalnej Prometeusza — podobny Chór w dalszym tle mógłby nieźle, jak mi się wydaje, współgrać z płaskim dialogiem telefonicznym, Keller-Prometeusz powinien go prowadzić jeszcze nie rozcharakteryzowany, więc prawie całkiem nagi i z ciężkim łańcuchem u rąk i stóp. Halicki-Hermes ze swoim kaduceuszem /nie zgubić wątku tego złotego kaduceusza!/ też się powinien w tym momencie znajdować w dekoracji, ponieważ po skończonej rozmowie Keller ma mu powierzyć dość ważne zadanie.
W związku z tym pomysłem Chóru ogarnęły mnie wątpliwości, jaki tekst Prometeusza ma być ostatecznie wystawiony: oryginalny, czy w przeróbce Adama Nagórskiego? Do dzisiaj trzymałem się wersji pierwszej. Tylko raz jeden miał być w Miazdze wyeksponowany Prometeusz Ajschylosa Nagórskiego, napisany prozą i znacznie