Strona:Jerzy Andrzejewski - Miazga cz. 1.djvu/71

Ta strona została przepisana.

Lecz Wanert mu przerwie:
— Reżyserowanie zawsze jest pewnego rodzaju zabiegiem.
Raszewski:
— Słusznie, zależy tylko, czemu, względnie komu podobny zabieg służy. W ostatnich latach dokonywano u nas na tekstach Szekspira i nie tylko Szekspira różnych zabiegów, niektóre były nawet bardzo efektowne, a ich wymowa ideowa i polityczna budziła poważne zastrzeżenia. Wszelkie próby tak zwanej aktualizacji Szekspira, próby odczytywania problemów historycznie odległych, jakby dotyczyły naszej współczesności i naszych konfliktów są obiektywnie błędne, niezgodne z właściwym, naukowym rozpoznaniem rzeczywistości, a wykorzystywane bywają przede wszystkim przez naszych wrogów.
— Niestety, tak jest — westchnie Otocki.
— Oczywiście, rozwoju twórczości nie można pobudzać przy pomocy rozkazu, twórczość nie toleruje podejścia formalno-biurokratycznego, drobiazgowej kurateli i reglamentacji. Owocny rozwój nauki, literatury i sztuki wymaga występowania różnych szkół i kierunków, różnych stylów i rodzajów współzawodniczących między sobą, ale jednocześnie złączonych jednością ideową i światopoglądową.
— No, dobrze! — powie Monika, nagle w naiwne dziewczątko przeobrażona — ja jestem tylko aktorką i nie znam się na polityce, ale powiedzcie, tylko, błagam, poważnie, czy dla jedności ideowej i światopoglądowej konieczne jest, żebym grała lady Mackbeth z utlenionymi włosami? Dlaczego się śmiejecie? Okropni jesteście! Gdyby o coś takiego spytał Konrad, to byście cmokali z zachwytu, jaki on jest intelektualista, natychmiast chwytający istotę każdego problemu, nowoczesny, już sama nie wiem co. A jak pytam ja, to myślicie, że jestem idiotka i śmiejecie się.
Chyba jednak w tym momencie Otocki, korzystając ze swoich ojcowskich niejako uprawnień, jako starszy pan oraz dyrektor, obejmie Monikę i ojcowski pocałunek złoży na jej czole.
— Cudowna jesteś, Moniczko!
Monika nadąsana jak mała dziewczynka:
— Czy ten pocałunek ma oznaczać przyznanie się do winy?
Otocki:
— Więcej, podziw i zachwyt.
I do Raszewskiego:
— Mogę was, towarzyszu Raszewski, zapewnić całym moim doświadczeniem teatralnym, że pani Monika Panek w roli jasnowłosej lady Mackbeth będzie jedną z największych rewelacji artystycznych dwudziestopięciolecia.
Potem, gdy znów będą sami i jeden krok Raszewskiego do tyłu sprawi, że znajdą się oboje wewnątrz pokoju — Monika:
— Myśli pan, że on to serio powiedział?
Zamiast odpowiedzi Panna Młoda poczuje na szyi gorący oddech, a gdy spojrzy na swego partnera — dostrzeże w jego pociemniałych oczach aż nadto dobrze znany poblask. Więc chyba się jednak zlęknie i szepnie:
— Uważaj, widać nas.
— Nie wymkniesz mi się — powie.
— Patrzą na nas.
— Nie wymkniesz mi się — powtórzy głosem nieco schrypniętym.
I nie jest wykluczone, że plecami do sali, zasłaniając w ten sposób Monikę, chwyci jej rękę i mocno w przegubie ściśnie.
Wówczas ona:
— Puść, będę miała siniak.