Strona:Jerzy Andrzejewski - Miazga cz. 2.djvu/19

Ta strona została przepisana.

— Nie wiem, nie widujemy się.
Po chwili:
— Pomyślałeś, że jestem potworem?
— Wcale nie. Pomyślałem tylko, że prawdopodobnie jesteście w gruncie rzeczy do siebie podobne, tylko swoje niespożyte zasoby energii ku innym sprawom kierujecie.
— A wiesz, że to dość inteligentne, co mówisz. My z mamą rzeczywiście nie mamy wspólnego języka. Myślę, że to dlatego, że ona w dwustu procentach wykonała plan ideowy, a ja sobie już bardzo dawno powiedziałam stop, dosyć tej zabawy.
— Rozumiem.
— Powiedz mi Adam, bo właściwie w tej sprawie pozwoliłam sobie do ciebie zadzwonić. Znasz może takiego młodego poetę, który ma na imię Marek?
— Kuran?
— Właśnie!
— Zdemolował ci mieszkanie?
— Co to za jeden?
— Bardzo zdolny poeta.
— Nie słyszałam. On moich przyjaciół poznał gdzieś przypadkiem i przyciągnęli go tutaj. Nie wiesz, czy ma jakąś rodzinę, przyjaciół, gdzie on mieszka?
— Pojęcia nie mam — skłamał — — — — — — — — — — — — — — — —

W swoim czasie myślałem o scenie u Alicji Singer /potwierdzającej najgorsze przypuszczenia Ksawerego Panka/, nie wydaje mi się jednak, żeby ten wątek warto było ciągnąć dalej. Niech zostanie, jaki jest — w niedomówieniu. Tak łatwo się domyślić, co się mogło dziać w mieszkaniu Alicji! Także obojętne, kiedy się tam Marek Kuran zjawił: wczoraj wieczorem, czy wcześniej. Nie wiem natomiast, czy jest dość jasne, że Alicja Singer kłamie, gdy na informację Nagórskiego: bardzo zdolny poeta, odpowiada: nie słyszałam. Musiała o Kuranie słyszeć, szczególnie o jego różnych wyczynach skandalizujących. Bardzo jest nawet prawdopodobne, że znajomi na jej własne życzenie ściągnęli młodego poetę.

Po południu Nagórski, który od kilku tygodni unikał swego biurka, zabiera się do porządkowania zaległej korespondencji, lecz cokolwiek zdeprymowany ilością listów, na które nie odpowiedział, porzuca tę robotę, czyta, jednak nie dłużej niż kwadrans monografię Friedenthala /rozdział o starczej miłości Goethego do szesnastoletniej Ulryki von Leevetzow/, potem robi sobie mocną kawę i wróciwszy do biurka wyjmuje z bocznej szuflady teczkę z nieopublikowanymi opowiadaniami /na teczce napis NOWE OPOWIADANIA/ i zabiera się do ich lektury, co w stosunku do utworów napisanych czyni tylko wówczas, gdy w sposób jeszcze bardzo mglisty, lecz natarczywy poczyna się w nim kształtować nowy pomysł, a raczej atmosfera wokół pomysłu. Tego rodzaju zabieg jest dla Nagórskiego czymś w rodzaju sprawdzenia samego siebie.

Nowe opowiadania Adama Nagórskiego.