tem gestem cofnęła głowę do tyłu.
— Co robiłeś w nocy?
Uśmiechnął się.
— Gniewasz się?
— Piłeś?
— Na dole, w barze. Do czwartej, może nawet dłużej.
— A potem?
— Nie chciałem cię budzić, zresztą byłem pijany.
— Masz sińce pod oczami.
— Z niewyspania.
— Kłamiesz!
— Z nikim, darling, nie spałem. Ale przyznaję, dużo kobiet, a także mężczyzn miało na mnie ochotę. Twój Aimo cieszył się wielkim powodzeniem.
— Nie lubię, jak mówisz o sobie w ten sposób.
— Wolałabyś, żeby nikt na mnie nie spojrzał?
— Czasem sama nie wiem, co bym wolała. Na próbie byłam okropna.
— Wieczorem będziesz wspaniała,
— Jestem zmęczona, Aimo.
— Połóż się, a ja tylko skoczę do siebie po maszynkę do golenia, Przy mnie zapomnisz o zmęczeniu. Potem każemy podać lunch tu, na górę.
— Nie mam apetytu.
— Będziesz miała, zobaczysz! Potem będziemy odpoczywać, ściemni się, na dworze będzie śnieg, wiatr i zimno, a nam będzie ciepło i zacisznie, i będziemy się kochać, kochać i jeszcze raz kochać, a potem wypoczęta i piękna zabierzesz się do swojej grande toilette... jaką suknię włożysz?
— Pojęcia nie mam. Może tę wielką, czarną?
— Cudownie w niej wyglądasz! Więc zrobisz swoją grande toilette, ja się przez ten czas też przebiorę, ale szybko, żeby ci towarzyszyć przy ostatnich pociągnięciach pędzla, i potem zejdziemy na dół, podjazd jest tutaj tak dobrze urządzony, że gdy będziesz wsiadała do auta, nie muśnie cię ani jedno skrzydełko wiatru, ani kropla śniegu na ciebie nie spadnie, po drodze dasz mi monetę, a ja, jak zawsze, wyskoczę z auta, żeby w twoim imieniu i na intencję twego powodzenia wrzucić pieniądz do puszki kościelnej... w Warszawie jest dużo kościołów.
— Możemy przejechać koło św. Krzyża, tam jest serce Chopina.
— Wspaniale! Więc zrobię, co do mnie należy, podrzucę monetę św. Antoniemu, wrócę do ciebie, a potem? Potem będzie twój wielki wieczór, będziesz śpiewała najpiękniej w świecie, prześcigniesz samą siebie, będziesz dla mnie śpiewała, tak?
Gdy to mówił, kołysząc ją w ramionach, przyglądała się z wzrastającym wzruszeniem jego jasnej i młodej, choć trochę zmęczonej twarzy, a ponieważ pod sam koniec poczuła się przez moment małą i bezbronną dziewczynką, znów odrzuciła głowę do tyłu i powiedziała cokolwiek ironicznie:
— Opowiedziałeś ładną bajkę, Aimo.
Potem, gdy już była w łóżku i jej ciało jeszcze nie zdążyło rozgrzać chłodnej i nieco sztywnej pościeli, a w sypialni, po zsunięciu zasłon panował półmrok i leżała na wznak, z jaśniejszym w głębi od półcienia dokoła prostokątem drzwi otwartych do salonu, skąd wraz z matową poświatą pochmurnego dnia napływał aromat kwiatów, róż przede wszystkim i goździków, wówczas, poprzez odgłosy dobiegające z nie zamkniętej łazienki, więc najpierw poprzez jednostajne brzęczenie elektrycznej maszynki do golenia, a potem poprzez szum silnego natrysku błądziła niespo-
Strona:Jerzy Andrzejewski - Miazga cz. 2.djvu/6
Ta strona została przepisana.