Recytowanie wierszy Nagórskiego trwa dostatecznie długo, aby przez ten czas, idąc Warecką a potem po przecięciu Nowego Światu Ordynacką, młodzi doszli do Kopernika, gdzie Magda Jackowska od wielu lat mieszka u ciotecznej babki, Ireny Kwileckiej, słynnej w latach międzywojennych skrzypaczki, obecnie kobiety bardzo już sędziwej.
Skreślam scenę, w której Magda i Antek, schroniwszy się przed wiatrem i zamiecią w głąb bramy, nie mogą się zdecydować na rozstanie. Trzeba to napisać na nowo, to, co jest, jest zbyt liryczne. Magda i Antek nigdy się jeszcze ze sobą nie przespali. W ich miłości więcej jest wzajemnej idealizacji niż erotyzmu. Antek przy całej wrażliwości i kobiecym instynkcie opiekuństwa jest w istocie spragniony, aby go podziwiano i adorowano. Nawet jeśli jego esej o Ostatniej godzinie był rezultatem rzeczywistego przejęcia się twórczością Nagórskiego, to, choć Antek może w pełni sobie tego nie uświadomił — napisał tę rozprawkę w nadziei, że kiedy Nagórski przeczyta ją, nie skwituje jej milczeniem i że ze znajomości ze znakomitym pisarzem wyniknie podziw i żywa sympatia dla młodego i tak utalentowanego wielbiciela. Nie wydaje się, aby Antek czuł się szczególnie pewny siebie jako mężczyzna. Może dlatego właśnie imponuje mu cokolwiek Marek Kuran?
Tego wieczoru, w momencie pożegnania Magda po raz pierwszy o tak późnej porze chce, aby Antek poszedł z nią do mieszkania. Antek nie ma żadnych wątpliwości, co do jej intencji. Czy pragnie tego samego? Prawdopodobnie i tak, i nie, bo nie jest pewien, czy okaże się w łóżku dostatecznie atrakcyjny. Lecz to, co go przede wszystkim w tej chwili paraliżuje, to świadomość, że skoro Magda akurat dzisiaj chce mu się oddać — jej postanowienie oznacza, iż zdecydowała się na wyjazd z Polski. Oczytanie w literaturze natychmiast podsuwa mu skojarzenie, że w tym nagłym pragnieniu Magdy jest coś z ofiarnej determinacji młodych dziewcząt oddających się swoim chłopcom, gdy w czasie wojny powołani zostają do wojska. Ogarnięty popłochem, przerażeniem i rozpaczą, ucieka.
W hallu hotelu "Europejskiego" Ksawery Panek od razu dostrzegł Nagórskiego, moment się zawahał, czy nie podejść i nie zasięgnąć wiadomych informacji, lecz ostatecznie, przypomniawszy sobie, że Adam był na koncercie, wycofał się nie zauważony przez tamtego, a ponieważ przed chwilą przeprowadził już był inspekcję baru, restauracji oraz kawiarni "Bristolu" — pierwszy etap swojej kalwaryjnej drogi ma z głowy, choć nie całkiem, nie może się bowiem wesprzeć pewnością, że właśnie teraz lub za chwilę, gdy zmierzać będzie w kierunku Nowego Światu, Marek nie pojawi się na którymś z terenów już spenetrowanych. Więc w miarę zapuszczania się w głąb regionów jeszcze dziewiczych, wątpliwości owe zawiązują się w Ksawerym w supeł tak nieprzyjemnie uwierający, iż przed pomnikiem Kopernika zwalnia kroku i poczyna się zastanawiać, czy nie zawrócić i raz jeszcze nie sprawdzić opuszczonych dopiero co lokali. Koszmar! — mruczy do samego siebie, wrażliwe na chłód ręce ma całkiem zgrabiałe, wargi i policzki drętwe, oczy załzawione.
— Ksawery! — słyszy nagle obok siebie znajomy głos.
Andrzej Wajs w rozpiętym kożuchu i z gołą głową wydawał się tym spotkaniem uszczęśliwiony.
— Co z tobą? Od godziny czekamy w "Kameralnej". Marek mówił, że się umówił z tobą na dziewiątą.
Strona:Jerzy Andrzejewski - Miazga cz. 2.djvu/64
Ta strona została skorygowana.