Strona:Jerzy Andrzejewski - Miazga cz. 3.djvu/103

Ta strona została przepisana.

umysłów i talentów, tyle twórczych sił, tyle znakomitych osiągnięć, i wszystko na marne, może nie na zawsze, lecz na teraz na pewno, można mieć nadzieję, lecz nie warto się łudzić: i oni, poza krajem, i my, grupka ludzi w kraju żyjących, nie mamy żadnego wpływu na to, co się w Polsce dzieje, nie ma nas, a nasze książki ukazujące się w wydawnictwach zagranicznych i choćby na Zachodzie wysoko cenione i znane, tu znajdują tylko nielicznych czytelników i ich istnienie nie ratuje, bo uratować nie może, postępującego upadku polskiej kultury tu, gdzie Polska jeszcze jest. Zmęczenie sobą, zmęczenie bliskimi ludźmi, zmęczenie zmęczeniem drugich, zmęczenie przyszłością.
Chciałbym coś napisać. Nie wiem co, ale napisać. Coś innego niż Miazga. Innego. Nie wiem, pojęcia nie mam, na czym owa inność mogłaby polegać. Tyle tylko, że chciałbym.

poniedziałek, 20 lipca

Porządki w biurku i z zaległą korespondencją, więc czynności powtarzane od lat gdy usiłuję przełamać zatruwającą mnie inercję. Odłożyłem na bok, do szuflady biurka, wszystkie zeszyty z notatkami do Miazgi. Już nie chcę do nich zaglądać. Chciałbym się od tej książki jak najprędzej oderwać. Ale muszę raz jeszcze tekst przeczytać i poprawić. Również uważnie przeczytać kilka egzemplarzy maszynopisu przepisanego na czysto. Jedyne, co mnie interesuje, to przyszłość Miazgi, ona sama nie interesuje mnie zupełnie. Zamknięty rozdział. Jest i będzie, jaka jest. Poprawki, jakie mogę zrobić, ograniczą się do rzeczowych, przed kilkoma dniami zauważyłem np. przeglądając tekst, że w pierwszej części Łukasz Halicki ma na imię Daniel, poprawię, ale tylko tyle, niczego już nie zmienię, nie dodam, w momencie, gdy przed tygodniem napisałem ostatni rozdział części III — oderwałem się od tego wszystkiego, nareszcie po siedmiu latach. Ulga? Żadnej. Odczułbym ulgę wówczas tylko, gdybym wiedział, co chcę i mogę napisać teraz.
Mimo wszystko za kilka dni muszę się zmusić do przeczytania i poprawienia tej sterty papieru. Pragnienie? Poszukiwania po omacku czegoś, co jest nieporównywalnie lepsze od wszystkiego, co się dotychczas zdołało dokonać? Piękniejsze? Właśnie tak, piękniejsze. I w jakimś sensie czystsze. Jakże jednak mogę pisać o sprawach, których nigdy nie potrafiłem i dzisiaj również nie potrafię nazwać? Ale może właśnie na tym sztuka pisarska polega? Przekazywać innym ludziom to, czego się nie wie i nie rozumie? Myślę, że siła i namiętność niespełnień skuteczniej ludzi łączy aniżeli najwspanialsza realizacja. Jeśli sądząc tak popełniam omyłkę — wydaje mi się, że niekiedy jest to błąd słuszny.

wtorek, 21 lipca

Nic.

piątek, 24 lipca

Ostatnie lektury: Korespondencja Rimbauda w doskonałym opracowaniu Artura Międzyrzeckiego i Julii Hartwig, tom opowiadań Iredyńskiego Związki uczuciowe, opowiadanie Iwaszkiewicza w czerwcowej Twórczości: Czwarta symfonia, studium o Maurycym Beniowskim Andrzeja Sieroszewskiego, ostatnia książka Kazimierza Brandysa Mała księga /bardzo piękne wspomnienie z