Strona:Jerzy Andrzejewski - Miazga cz. 3.djvu/111

Ta strona została przepisana.

został aresztowany.
2 lipca 1948 r. wieczorem poszedłem do mieszkania siostry "Wiktora", mojej koleżanki uniwersyteckiej, osoby najdalszej od wszelkiej w ogóle konspiracji. Tu wpadłem w tzw. "kocioł", zostałem aresztowany.
Sama chronologia wypadków świadczy niezbicie, że moje uwięzienie nie mogło wywrzeć żadnego wpływu na losy "Łupaszki" i "Wiktora", których zatrzymano.
27 sierpnia 1948 r. zostałem uwolniony przez Dyrektora Dep. Politycznego Min. Bezp. Publicznego. Nie spodziewałem się tego wcale. Powiedziano mi: "Wyjdzie pan na wolność, zobaczymy, czy się to Ojczyźnie opłaci". Nie podpisywałem żadnych zobowiązań. Nawet zobowiązania co do milczenia. Usłyszałem tylko: "Jest pan człowiekiem inteligentnym i sam wie, że nie wolno zdradzać tajemnic śledztwa".
Nigdzie nie musiałem się meldować, nie ograniczono mej swobody ruchów zastrzegając jedno tylko: "Mała prośba do pana: żeby pan był łaskaw za granicę nie wyjeżdżać".
O moje uwolnienie starał się ze wszystkich sił Bolesław Piasecki. Dowiedziałem się o tym zaraz po wyjściu z więzienia od mojej ś.p. żony, z którą Bolesław Piasecki rozmawiał i którą poinformował o swoich zabiegach. Zaręczył on władzom, że nie należę do żadnej konspiracji.
Do Krakowa powróciłem niezwłocznie i zaraz poprosiłem o audiencję u Księdza Kardynała Adama Sapiehy. Odniósł się do mnie bardzo życzliwie, nic nie miał przeciwko mojemu powrotowi do "Tygodnika Powszechnego". Kardynał Sapieha nie należał do ludzi skłonnych do tolerowania sytuacji moralnie dwuznacznych. O staraniach Bolesława Piaseckiego poinformowałem Go, jak również — nieco później — Księdza Kardynała Hlonda.
U schyłku 1945 r. spisałem swoje wspomnienia partyzanckie. Były szczegółowe, zajęły coś 10 grubych brulionów. Po uwolnieniu z więzienia spaliłem je i starannie wymieszałem popiół. Miałem więc czym wkupić się w łaski UB... gdybym chciał. Żyje człowiek, który zna szczegóły: wie, kiedy ten pamiętnik powstał, i jak długo istniał.
W grudniu 1949 r. stawałem przed Oficerską Komisją Weryfikacyjną, potwierdzając w pełni swoją przeszłość. Znały więc ją dokładnie zarówno władze cywilne, jak wojskowe.
22 lipca 1956 r. zostałem odznaczony Kawalerskim Krzyżem Orderu Polski Odrodzonej. W roku 1967 Ministerstwo Obrony Narodowej, bez żadnych zabiegów z mojej strony, zatwierdziło mój Krzyż Walecznych, otrzymany w roku 1944 od Wileńskiego Okręgu Armii Krajowej.
Jak już wspomniałem, w Ministerstwie Bezpieczeństwa powiedziano mi na pożegnanie: "Wyjdzie pan na wolność, zobaczymy, czy to się Ojczyźnie opłaci". Na ten temat głos powinni zabrać czytelnicy moich książek, zgłaszający zapotrzebowania na stutysięczne ich nakłady".

piątek, 21 sierpnia

B. powiedział mi w rozmowie telefonicznej, iż redakcja Życia Warszawy odmówiła zamieszczenia nekrologu Pawła Jasienicy od przyjaciół i towarzyszy broni, odrzucono również nekrolog PEN Klubu tłumacząc, że był już nekrolog od warszawskiego oddziału Związku Literatów.
Ten pierwszy nekrolog, napisany tuszem na dużej karcie papieru, znalazł się dzisiaj wieczorem na murze kościoła św. Krzy-