pół do pierwszej. Więc zadzwoniłam do Moniki...
OTOCKI /wyrozumiale/: I wygadałaś się?
BEATA: Sama nie wiem, panie dyrektorze, jak to się stało, ale ona chyba musiała coś przeczuwać, bo zaczęła mi zadawać takie pytania...
OTOCKI: Że szczere, prawdomówne dziecko nie mogło się oprzeć?
BEATA: Jak na mężczyznę jest pan bardzo dobrym psychologiem, panie dyrektorze. Ja naprawdę kłamię bardzo nieudolnie.
OTOCKI Nie martw się, z wiekiem się nauczysz.
BEATA: Myśli pan? To okropne, że prawdziwe cnoty lgną do człowieka dopiero na starość.
OTOCKI: Starości, Beatko, też się coś nie coś należy. Nie sądzisz?
BEATA: Zapewne. Ale tymczasem my młodzi, niedorośli do cnót, jesteśmy bezbronni. I co teraz będzie?
OTOCKI: Masz szczęście, Beatko!
BEATA: Pan ze mnie żartuje, panie dyrektorze.
OTOCKI: Posłuchaj mnie, Beatko. Starsi panowie, do których się zaliczam, nie tylko bywają, jak to przyznałaś, niezłymi psychologami, ale również nie lubią, kiedy się ich wrabia w konia. Tak się mówi po waszemu?
BEATA /ostrożnie/: To zależy. Można też robić z kogoś balona, jeleń już wyszedł z mody.
OTOCKI: Tak? za okupacji "jeleń" był w powszechnym użyciu.
BEATA: Bardzo mi przykro, ale ja się wtedy jeszcze nie ujawniłam.
OTOCKI: Duży tupet, Beatko, zawsze się łączy z pewnym ryzykiem. Grasz w pokera?
BEATA: Łukasz lubi. I chwali się, że wygrywa.
OTOCKI: Wyobrażam sobie, że też ma niezły tupet.
BEATA: Coś musimy mieć, panie dyrektorze.
OTOCKI: Proszę bardzo, miejcie! Mój syn też ma tupet i podobno robi karierę.
BEATA: On jest fajny, panie dyrektorze. Bardzo fajny.
OTOCKI: Zapewne, jak wy młodzi lubicie mówić. Chciałbym jednak, żeby ta młoda i interesująca osoba, jaką, Beatko, jesteś, zechciała przyjąć do wiadomości, że jeszcze obok was, tupetowców, istnieją stare ramole, które świetnie się we wszystkich waszych grach i komediach orientują. Słyszysz mnie, Beatko?
BEATA: Wszystkie palce u rąk i nóg zmieniłam w słuchanie, panie dyrektorze.
OTOCKI: Niepotrzebnie, wystarczy ci jedno ucho. Otóż, przyjm, Beatko, do wiadomości, że gdyby nie pewien układ faktów — dlatego ci powiedziałem, że masz szczęście — mogłabyś się leciutko potknąć. Rozumiesz mnie?
BEATA: Obawiam się, że nie nadążam, panie dyrektorze.
OTOCKI: Przestań się zgrywać, Beatko, przede mną nie musisz. Będziesz lepiej grać, kiedy zrozumiesz, że nie każdy wapniak musi być głupcem. Że w szczeniackim stylu chciałaś się odegrać na Monice, w obecnym układzie nie mam ci za złe. Przeciwnie, wyświadczyłaś mi swego rodzaju przysługę. Takie bywa życie, Beatko. I jeszcze jedno, dobra rada wujaszka: jeśli w tej rozgrywce jesteś na minus... jesteś?
BEATA: Zapewne, panie dyrektorze.
OTOCKI: To się w najbliższej przyszłości nie staraj odgrywać. Ludzie, którzy się jako tako poznali, powinni sobie wzajemnie pomagać. Takie bywa życie.
BEATA: To znaczy, że w poniedziałek...
Strona:Jerzy Andrzejewski - Miazga cz. 3.djvu/69
Ta strona została przepisana.