OTOCKI: Nie mógł zostać wciągnięty do czegoś, czego nie było.
MONIKA: W takim razie może zechce pan, panie dyrektorze, przyjąć do wiadomości, że w sytuacji, którą pan z tak niebywałym artystycznym taktem zechciał wytworzyć, w pańskich planach repertuarowych, a także personalnych będą musiały zajść pewne zmiany, powiedziałabym: dość radykalne. To jedno. A poza tym, wolałabym zrezygnować z przyjemności ujrzenia pana na moim ślubie. Może pan uważać, że życzenia już mi pan złożył. Żegnam.
Pankowa cały czas podsłuchuje pod drzwiami, ponieważ jednak nie dosłyszy na prawe ucho, nawet mimo nienagannej dykcji córki nie może się połapać w całości sytuacji.
Monika przechodzi do gabinetu ojca i stamtąd dzwoni do telewizyjnego studia. Telefon wciąż zajęty a gdy wreszcie połączenie uzyskuje — generalna próba Prometeusza już się zaczęła.
Od paru dni upały, Agnieszka skończyła dzisiaj swoją pracę magisterską pod bardzo uczonym tytułem: Analiza elementów modelu społeczno-etycznego skonstruowanego na podstawie dramatów Tennessee Williamsa /1945—1960/. Janusz zaczął zdawać egzaminy do liceum. Zbliżam się do pięciuset stron maszynopisu. Kłopot z papierem, nigdzie go nie można dostać.
Od kilku dni, wieczorami, lektury nieczytanej od bardzo dawna Anabasis Ksenofonta i w związku z tym pomysł, że jedynym z ostatnich filmów Eryka Wanerta /tylko jego życiorys nie został ostatecznie wykończony/, oczywiście nakręconym za granicą, mogłaby być właśnie ekranizacja tej pasjonującej i dramatycznej historii.
Wczoraj wieczorem Zygmunt M. po paromiesięcznym pobycie na Zachodzie. Czytałem mu trochę fragmentów z Dziennika i z Życiorysów. Gdy czytam takie strony — przypominam je sobie, lecz nie śmiałbym powiedzieć, że teraz, gdy dość szybko zbliżam się do końca, ogarniam całość.
Przed południem bardzo sympatyczna para Węgrów z Radia Budapeszteńskiego /pani Judith Foti i pan Laszlo Rapcsányi/. Nagrywanie rozmowy, czego w istocie bardzo nie lubię, ponieważ ten rodzaj wypowiedzi jest sprzeczny z moją, jako pisarza potrzebą inwencji, we wszelkich wywiadach nie ja pytam, lecz mnie pytania zadają, a ja mogę być wówczas tylko, gdy pytam.
W związku z wieczorną rozmową z Agnieszką o matce Andrzeja S. pomysł opowiadania Dziewczyna i synowie. Drobna, krucha, ruda, z piegami, rozbrajająco dziecięca we wszystkich swoich reakcjach i pragnieniach /ale przekroczyła czterdziestkę/, skłonna w równej mierze do krańcowego smutku, jak roześmianej i trzpiotowatej radości, pełna fantastycznych projektów, wciąż coś zaczynająca i szybko zniechęcona — jest matką trzech synów, z których każdy reprezentuje inny rodzaj temperamentu i konfliktów, lecz ten świat trzech dryblasów zmusza ją do ustawicznej konfrontacji siebie samej z różnymi manifestacjami brutalnej rzeczywistości.