Strona:Jerzy Andrzejewski - Miazga cz. 3.djvu/88

Ta strona została przepisana.

NAGÓRSKI: Gdzie jesteś?
NIKE: Chcesz, żebym przyjechała?
NAGÓRSKI: A gdzie jesteś?
NIKE: Daleko.
NAGÓRSKI: Gdzie?
NIKE: Jeżeli wezmę taksówkę, mogę być za kwadrans.
NAGÓRSKI: Myślisz, że to ma sens?
NIKE: Mogę przyjechać autobusem. Tylko, czy chcesz mnie widzieć?
NAGÓRSKI: Jest ci źle?
NIKE: Nie, dlaczego miałoby mi być źle?
NAGÓRSKI: Zwykle odzywałaś się po rozstaniach, kiedy było ci źle.
NIKE: Teraz nie. A może? Może trochę. Ale nie dlatego dzwonię.
NAGÓRSKI: I po tygodniu znów się pokłócimy?
NIKE: Nie wiem, może. Ale nie chciałabym.
NAGÓRSKI: Teraz.
NIKE: Mam przyjechać?
NAGÓRSKI /po chwili milczenia/: Tak, kocham cię.

Problemy Adama Nagórskiego:

1/ powiedziała, że dzwoni z daleka, skąd? z Mokotowa, z Bielan? może spoza Warszawy? od kogo? to nie był telefon z ulicznej budki telefonicznej, powiedziała prawdę, że może przyjechać taksówką? pewnie ją ktoś odwiezie prywatnym autem, ale nie warto wychodzić przed dom, aby sprawdzić, bo jeżeli ją ktoś odwozi, zatrzyma się na pewno nie przed domem, ale gdzieś w okolicy Rynku, nigdy się nie dowiem, jak było naprawdę.
2/ na kolację: anchois z kaparami, zostały jeszcze oliwki faszerowane papryką /dolarowy import/, trochę młodej rzodkiewki, indyk na zimno, prawie cały tort orzechowy, szampan, wszystko dzięki temu, że małżeństwo Konrada nie spełniło się, a co tutaj się spełnia czy nie spełnia?
3/ jestem spocony i zmęczony, będę musiał wziąć tusz, powinienem to zrobić teraz, ale mogę nie zdążyć, zresztą to niepotrzebne, zdążę, nim pójdzie do łóżka, będzie pół godziny leżeć w gorącej wannie i kiedy się położy przy mnie naga, jej skóra będzie bardzo ciepła i jeszcze cokolwiek wilgotna, wtedy, gdy po raz pierwszy powiedziała: cieszę się, że mnie masz, też miała taką rozgrzaną skórę i kruchą wilgoć na brzuchu i plecach.
4/ list tego chłopca /ze Stefanem Raszewskim chyba nie ma nic wspólnego?/ bardzo ładny, prawie wzruszający, ciekawe, co tam napisał?
5/ Co za dziwaczny dzień!

15

Tak gdzieś trochę po siódmej /wciąż wiatr i wilgotny śnieg, na trotuarach błoto/ Zygmunt Raszewski po zebraniu swojej Organizacji Partyjnej, w drodze powrotnej do domu /mieszka na Muranowie/, chcąc coś zjeść w barze mlecznym w sąsiedztwie placu Dzierżyńskiego, stoi chwilę przed czerwonymi światłami na placu i czując nagle, jakby mu przez wnętrze głowy przeszła ciemna fala, niepewność własnych ruchów — stoi dalej bezradny, na skraju trotuaru, gdy zapalają się światła zielone, wreszcie z tym