Strona:Jerzy Andrzejewski - Miazga cz. 3.djvu/97

Ta strona została przepisana.
20

Po zaspokojeniu pierwszego głodu większość gości przenosi się niebawem z apartamentów do piwnicy, tej z częściowo zachowanymi dekoracjami malarskimi Antonia Tavellego z drugiej połowy XVIII wieku /w sali okrągłej na filarze wymalowano wśród trzcin i drzew na brzegu wody satyra goniącego dwie kąpiące się nimfy, a po przeciwnej stronie — dwa łabędzie. Arkady przyścienne i ściany pokryte są malowidłami pejzażowymi z bardzo różnymi drzewami liściastymi i szpilkowymi. Wśród tych widoków rozróżnić można: krajobraz widoczny przez otwór w malowanej skale, pola i wioskę w obramowaniu drzew liściastych, dwie kozy przed chatką krytą strzechą, staw, w którym odbijają się budynki nadbrzeżne, i w głębi zameczek, akwedukt antyczny, kanał z mostkiem i na nim łódź oraz mury kamienne z roślinami w szczelinach/.
Za barem, oczywiście, Edward Kubiak. Zespół "LA-DA-CO" też jest w piwnicy.
KURAN: Napije się pan ze mną, panie Edku, jednego?
KUBIAK: Pan wie, panie Marku, że ja przy pracy nigdy nie piję.
KURAN: Pan nazywa pracą to, co jest tutaj?
KUBIAK: Faktycznie, gdyby nie kilku panów, których mam przyjemność znać, tobym się trochę dziwił.
KURAN: To się pan dziw i wypij. Tu trzeźwym wstęp będzie zaraz wzbroniony.
KUBIAK: Przepraszam, że pytam, pan nie wie, skąd się wzięły te gliny?
KURAN: Ładni Adasie? Moi przyjaciele, poderwałem ich po drodze.
KUBIAK: Pan to jest, panie Marku!
KURAN: Przeważnie nie jestem, ale to na jedno wychodzi. Pijemy?
KUBIAK: Co pan sobie życzy?
KURAN: A pan, panie Edku?
KUBIAK: Mam butelkę "Martela", ale na razie schowaną.
KURAN: Ja wolę czystą, pan weź "Martela", co mamy sobie żałować. Wesele do dołu. Niech żyje wesele!
KUBIAK: Ja uważam, że pan Keller to może sobie powinszować.
KURAN: Myśli pan?
KUBIAK: Pewnie, małżeństwo, to ciężka niewola.
KURAN: Wszystko, panie Edku, jest niewolą.
KUBIAK: Ja rozumiem, ale jest niewola i niewola.
KURAN: To po co się pan żenił?
KUBIAK: Ja wiem? Młody jeszcze byłem, chciałem się ustatkować.
KURAN: Wie pan co, panie Edku? Zamienimy się!
KUBIAK: To znaczy?
KURAN: Pan będzie dzisiaj za gościa, a ja będę barmanował.
KUBIAK: Pan żartuje, praca za barem, to jest ciężka praca.
KURAN: A gościem być, pan myśli, też nie jest ciężka praca?
Jeszcze parę kieliszków i podchmielony Kubiak zgadza się na tę zamianę. Zatem Marek Kuran zrzuca marynarkę, podwija rękawy koszuli i uciszywszy zebranych wygłasza krótkie przemówienie, w którym oznajmia, że na dzisiejszy wieczór regulacją ruchu alkoholowego kierować będzie POEZJA. Ogólny entuzjazm. Zespół "La-Da-Co" wykonuje tusz. Ścisk dokoła baru. Marek Kuran przygotowuje skomplikowane, zdradziecko mocne mieszanki. Niebawem jest mu tak gorąco, iż rozbiera się i zostaje tylko w slip-