Strona:Jerzy Andrzejewski - Miazga cz. 3.djvu/98

Ta strona została przepisana.

kach. Dla wielu gości staje się to zachętą do mniej lub bardziej posuniętego strip-tease’u. Bardzo chętnie pozbywają się mundurów obaj milicjanci. Nieco później ktoś przynosi z szatni ich czapki, ulegają licznym namowom /m.in. Edka Kubiaka/ i całkiem goli wkładają czapki na głowy.
Maciej Zaremba do Łukasza Halickiego:
— Masz pojęcie, stary? Wszystko to sobie zapisałem, mam na karteczce, posłuchaj: co minutę, uważasz? co minutę rodzi się na świecie 235-cioro dzieci, a umiera tylko 96 osób, to znaczy przyrost naturalny na minutę wynosi 139, a to daje 8.309 na godzinę, 199.450 na dobę, 72.600.000 rocznie, fantastyczne, nie? ile trzeba, żeby przełknąć jedną wódkę? dwie sekundy, co? i już się przez ten czas prawie pięcioro dzieci urodziło, cholerna historia...
Potem:
ZAREMBA: Słuchaj, stary, ty wiesz, ja w roku 2000 będę miał siedemdziesiąt jeden lat?
HALICKI: Nie martw się, podciągnę do ciebie.
ZAREMBA: Nie dogonisz.
HALICKI: Podciągnę.
ZAREMBA: Nigdy w jednym zaprzęgu nie pójdziemy.
HALICKI: Ty na przodzie.
ZAREMBA: Wiesz, gdzie mam taki przód? Mój syn w 2000 roku będzie miał trzydzieści jeden.
HALICKI: Nie będę miał dzieci.
ZAREMBA: Nie chcesz?
HALICKI: Wolę auto, auta można zmieniać.
ZAREMBA: Wiesz, co ci powiem?
HALICKI: Czarnego pudla sobie kupię.
ZAREMBA: Słuchaj, stary...
HALICKI: Zabronisz mi?
ZAREMBA: Ech, wy gówniarze!
HALICKI: Ty też nie byłeś w Powstaniu.
ZAREMBA: Ja?
HALICKI: To czego się stawiasz? Tylko grałeś Powstanie!
ZAREMBA: Ale jak!
HALICKI: Ale tylko grałeś, więc znaczy, mogę do ciebie podciągnąć?
ZAREMBA: Podciągaj, ja już jestem wrak. Eryk tylko ciebie widzi.
HALICKI: On jest fajny.
ZAREMBA: Ja dla niego też kiedyś byłem fajny — — — — — — —

Pijacki monolog partyjnego aktywisty z terenu w obecności Andrzeja Wajsa?

sobota, 11 lipca

Po pracy, pod wieczór, grzebanie się w teczkach ze starymi notatkami. Zamiast tekstu poszukiwanego trafiłem m.in. na maszynowy odpis jednego z pierwszych artykułów, jakie napisałem: Myśli niespokojne, chyba z roku 1932. Przepisuję pierwszy rozdziałek:
"Sokrates wypił kielich cykuty. Giordano Bruno zginął na stosie. Campanella przepędził dwadzieścia siedem lat w więzieniu. Spinoza, najpierw wyłączony z grona współwyznawców, potem, nie chcąc krępować swojej myślowej niezależności, odrzucił zaszczyt-