Strona:Jerzy Bandrowski - Bajki ucieszne.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

Na łeb w otchłanie zguby same skaczą zdradne,
Gdy oszalałe z frasunku
Znikąd nie widzą ratunku.
Tak ów naród, przekląwszy zbawienia nadzieję,
Marnieć począł. Prym wiedli bandyci, złodzieje,
Kryminaliści do sądów usiedli,
A zaś kretyni sąd publiczny wiedli,
Gdy kobiety uczciwe domowej samoty
Nie opuszczały, śmiało i wszędzie kokoty
Wdzierały się, zgorszenie tu budząc, tam zamęt -
Na opisanie klęsk tych nie starczy atrament.
Dość powiedzieć, że każdy, poniekąd uczciwszy,
Dawno w kąt wszelkie staranie rzuciwszy,
By jakoś spłoszyć pełen troski humor,
Rozpijał się na umor,
I wówczas to powstało zdanie nie wiem czyje:
— Szuja, kto dzisiaj nie pije.
Wraz ktoś z pomocą famy stugębnej obwieszcza,
Że jego idea wieszcza
Znalazła środek cudowny, zbawienny,
Prawie bezcenny,
I że, jak wszystko przypuszczać pozwoli,
Koniec już nieszczęsnej doli.
Każdy bieży co płuca mu starczą i nogi,
Bogaty, młody, stary i ubogi,
Aż gdy się wreszcie zgromadziły rzesze,

25