Strona:Jerzy Bandrowski - Bajki ucieszne.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie zajmował się nigdy tą pracą nieczystą?
Więc po krótkim namyśle, zważywszy rzecz całą,
Najmądrzejszem się pannie szlachetnej wydało,
Wyjść za mąż za młodego i zbawić go trudu.
By plan taki wykonać, nie potrzeba cudu.
Młody był, więc i głupi! Dziewczyna nań woła -
Wziął frak, czystą koszulę, ruszył do kościoła.
Zbawiony! Sam się swemu wciąż dziwował szczęściu!
Aliści jakże mu się wiedzie w tem zamężciu?
Dawniej miał jedną lampę; tę, gdy czyścił — śpiewał,
Teraz cicho i milcząc trzy lampy nalewał,
A żona wciąż kaprysi i srodze się złości,
Że mąż się nie poczuwa wcale — do wdzięczności!


FILANTROPI.

Raz wracając do domu, na ulicy skręcie
Ujrzałem, jak trzech ludzi jednego zawzięcie
Katowało, po głowie bijąc go laskami.
— Dajcie-ż spokój, panowie! — zawołam — Bóg z wami!
Wierzę, żeście uczciwi, że pobity złodziej,
W każdym razie tak pastwić wcale się nie godzi
Dać spokój! — rzecze jeden kręcąc laską młyńca
Nie wiesz pan kogo bronisz; wszak to barbarzyńca!
O zasadę kłóciliśmy się długo w barze,
Bo on za karą chłosty — a my przeciw karze.


52