Mruczek bez zwłoki —
Wyprawił się do koła szaf, szafek i stołów
Na połów.
W tem, gdy się tak po izbie po cichu wałęsa,
Mysiego chciwy mięsa.
Spostrzegł w kącie kocura wypchanego pięknie
Długo Mruczek zdziwiony szeptał swe pacierze.
Aż wreszcie jęknie:
— Doprawdy zazdrość mnie bierze!
Że mi też los niełaskawy
Takiej nie użyczył sławy!
Wszak-ci jam kot, jak i on,
Kto wie, czy nie z jednych stron,
Lecz on wieczny, piękny, w chwale,
Pyszni się tu okazale,
Taki wielki, pomnikowy —
Gdy ja na mysie połowy
Chodzić muszę, skórę targam,
Nieraz i opinję szargam,
I choć wciąż nadstawiam łba,
Mało kto tu o mnie dba!
Cóż mi życie! Wieczne trudy,
Pasmo nieprzerwanej nudy,
Same głupstwa, drobiazgi,
Trochę tej mysiej miazgi,
Jakiś duet na strychu,
Strona:Jerzy Bandrowski - Bajki ucieszne.djvu/61
Ta strona została uwierzytelniona.
59