Że rękawiczek moich białych szkoda.
— A rączki? — Rączki łatwo zmyje woda,
Ot, — pomyślałem — Taki honor ludzi!
Co umyć łatwo — to i chętniej brudzi.
Więc się nie dziwię tej młodej panience
Że bardziej niźli swoje własne ręce,
Swe rękawiczki szanowała białe.
Stąd nic dziwnego, że inne są dbałe
Więcej o suknie, niż o własne dusze,
O pantofelki i o kapelusze.
A stąd i morał dla mądrej dziewiczki:
Niechaj nad wszystko dba — o rękawiczki.
Na szerokim gościńcu, za miejską rogatką,
Mknął w kurzawy tumanie samochód. Tu stadko
Spłoszył krów, tam przejechał kaczkę, owdzie kurę,
To przelęknione dzieci spędził w rów, to baby
Zagadane rozegnał, głośno rycząc, aby
Ostrzedz — Lecz bliżej miasta coraz było trudniej,
Bo to dziewki z konwiami wracają od studni,
To dzieci tłum lekkomyślny, wesoły,
Biegnie ze szkoły,