przejściowego, coś, co ma czemuś zapobiec, nie zapobiega niczemu, a tylko kompromituje się... Przykładem śmierć Romanienki... Komisarzem był — lubiany powszechnie, sympatyczny i popularny... żołnierze krzyczeli mu „ura“, a jednak był ktoś silniejszy od niego, ktoś bez tytułu, nieznany nikomu, szary — i ten ktoś szepnął słówko, wzburzył tłum — i rozdeptał Romanienkę.
— Kto?
— Bolszewicy.
— Niemcy.
— Jedni i drudzy.
— Potworne!
— Co zrobić?
— Gdyby się znalazła choć garść uczciwych żołnierzy mówił Ryszan zdaje mi się, nie wszystko jeszcze byłoby stracone. Ta hołota na froncie rozlezie się, rozproszy, rozpryśnie — a wtedy będzie można rozbić ją i stworzyć nowy front.
Tegoż samego zdania był i Niwiński — a tedy po paru dniach namysłu zgłosił swą gotowość do pracy tym, którzy jeszcze w wojsko polskie wierzyli.
Chodził po różnych rozległych, szarych i banalnych biurach, szukając człowieka i mądrego słowa. Ale w tych biurach siedziały przeważnie niedostępne kobiety, z urzędowemi minami odsyłające go od departamentu do departamentu, lub też nieufni i mało wiedzący urzędnicy, którzy zbywali go czembądź, bojąc się, że może on szuka posady. Jakiś chorąży, któremu — nie zważając na jego zarozumiałą i nadętą minę — zwierzył się szczerze ze swych niepokojów i zamiarów — słuchał go kwaśno i wreszcie urwał rozmowę, oświadczając krótko, że wszystko idzie
Strona:Jerzy Bandrowski - Czerwona rakieta.djvu/121
Ta strona została przepisana.