Strona:Jerzy Bandrowski - Czerwona rakieta.djvu/158

Ta strona została przepisana.

niemi dzielili... Powyrzucali pasażerów, rzeczy im zabrali i pojechali...
Uroczyście uczczono w Piotrogrodzie rocznicę Kościuszki, która też przyniosła fakt dość miły. Oto minister spraw zewnętrznych, Tereszczenko, na uroczystości Kościuszkowskiej oświadczył imieniem Rosji i sojuszników, że nie złoży się broni, dopóki się nie stworzy Polski wolnej i niepodległej. Oświadczenie to zrobiło w kołach polskich dobre wrażenie i choć niewiele sobie po niem obiecywano, dodało w tych ciężkich czasach otuchy.
Rocznicę Kościuszki obchodzono w Kijowie uroczyście i dopiero wówczas pokazało się, jakie to jednak jest polskie miasto. Zamknięto wszystkie polskie sklepy, restauracje i kawiarnie — to znaczy zamknięto prawie wszystkie przyzwoitsze lokale w mieście. Na ulicach gęsto rozlepione były klepsydry z nazwiskiem Kościuszki i z zaproszeniem na nabożeństwo żałobne. Idąc na to nabożeństwo Niwiński spotkał oddział polski, konwojujący stare, bojowe sztandary polskie, przed któremi z całą przyjemnością zdjął kapelusz. Urządzono też akademję, ale na tej już Niwiński nie był, bo pokazało się, że komitet bilety rozprzedał swym znajomym i protegowanym, tak, że zostały tylko bilety najdroższe.
A raz, wieczorem, wracając od któregoś ze swych dostawców do domu, znowu był świadkiem dzikiej sceny. Oto ogromny, huczący tłum obiegł pomieszczenie policji dzielnicowej i z krzykiem domagał się wydania jakichś aresztowanych.
— Kogo oni się domagają? — spytał Niwiński.
— Dwuch „żulików“ kogoś nożami poraniło — chcą nad nimi samosąd zrobić — odpowiedział ktoś.