Strona:Jerzy Bandrowski - Czerwona rakieta.djvu/168

Ta strona została przepisana.

Drugiego dnia wiadomości były niepewne. Ostatnia depesza z Piotrogrodu, nadana o godzinie wpół do jedynastej, donosiła, że o dziesiątej szturm do Pałacu Zimowego został odparty.
— Więc szturmują! — wykrzyknął Niwiński, czytając gazetę.
Bolszewicy zajęli ajencję telegraficzną. Kierenskij uciekł do głównej kwatery.
— A tam mu Czeremisów da bobu za Korniłowa — ucieszył się Niwiński.
Dokoła Smolnego Instytutu zgromadzone znaczne oddziały wojsk. Wojska podzielone, biją się. Po stronie rządu opowiedział się „bataljon śmierci,“ formacje kobiece i junkry. Lenin organizuje swój gabinet. Członkowie rządu aresztowani.
Szulgin, nazywając w swym „Kiewlaninie“ gabinet Lenina gabinetem niemieckim, pisał:
— Jesteśmy przekonani, że zdrowa część Rosji nie uzna rządu narzuconego przez Niemców. Jesteśmy pewni, że jeśli w Piotrogradzie powstanie rząd niemiecki, to gdzieindziej zorganizuje się rosyjski. A kiedy ten rosyjski rząd powstanie, poprą go wszyscy, którzy nie zapomnieli jeszcze, co znaczy słowo Ojczyzna.
— Wojnę domową zapowiada — mówił do Szydłowskiego Niwiński.
— Fiu! I jakie tu jeszcze wojny będą! To się dopiero zaczyna!
— Ładny początek!
W sali kinematografu Szancera radzili kozacy. Było duszno, nastrój panował podniecony, wyraziste, męskie głowy z gęstemi czuprynami i osełedcami, chmurzyły się.