Strona:Jerzy Bandrowski - Czerwona rakieta.djvu/41

Ta strona została przepisana.

Co będzie dalej?
Zaczną się rozmaite wojny domowe, potworzą się prywatne republiki, rozpocznie się rżnięcie żydów, różne strzelaniny, a wkońcu na to wszystko wlezą Niemcy! Tu jeszcze po staremu Turcy i Tatarzy zaczną urządzać najazdy, a kto wie, może Połowcy i Pieczeniegi zmartwychwstaną! Co począć?
Niwiński wstawał przeważnie bardzo wcześnie, nieledwie o świcie już jeździł na drugi brzeg Dniepru, na Słobódkę, gdzie robił przeróżne zakupy i załatwiał interesy. Potem miał zwykle parę godzin wolnego czasu, który spędzał na werandzie kawiarni Udziałowej na czytaniu dzienników, plotkach i rozmowie ze znajomymi sobie nieznajomymi.
Siedział tak raz, czekając na Ryszana. Jeden ze znajomych nieznajomych, wychylony przez żelazne sztachety, kupował papierosy od ulicznego przekupnia.
— Macie papierosy „Ekstra“? — pytał.
— Nie budiet! — kiwał „sprzedawczyk” przecząco głową.
— No, to już dajcie jakie macie! — zniecierpliwił się kupujący.
„Sprzedawczyk” pogmerał w skrzynce i podał mu pudełko papierosów „Ekstra.”
— Patrzcie, co za naród! — oburzył się „znajomy nieznajomy.” — Im się nawet sprzedawać już nie chce.
— Przyjmij pan raczej, że ten handlowiec nie umie czytać, więc nie wiedział, że ma „Ekstra.”
— Może to być w tym wypadku — odezwał się drugi „znajomy nieznajomy,” — naogół jednak oni już nie chcą pracować. Naprzykład, brałem stale w jednym sklepie pewien gatunek papierosów. W tych