Strona:Jerzy Bandrowski - Krwawa chmura.djvu/105

Ta strona została skorygowana.
XII.

Jak wiadomo, Rosjanie mają bardzo dużo świąt, znacznie więcej, niżby się to mogło podobać pracowitemu Chińczykowi, który nie lubi, gdy musi wydawać pieniądze, a nie może ich zarobić.
Było to właśnie w takim nieprzyjemnym czasie, kiedy znowu nie wolno było sprzedawać. Jakoś jednego takiego dnia wieczorem Rosjanie nosili zapalone świece po ulicach, a w kilka dni później ze wszystkich ich świątyń i pagod zabrzmiały niezliczone dzwony, tak, że nad całem miastem wisiała rozkołysana, ciężka chmura hucznej, spiżowej muzyki. Wszystkie sklepy zamknięto, a ludzi chodzili odświętnie ubrani.
Zwykle w święta „chodje“, wstawszy nieco później i ubrawszy się w co kto miał najlepszego, wychodzili na niedaleki Plac Trubny i przechadzali się, paląc papierosy i przyglądając się tłumowi, który pojawiał się na urządzanych w niedzielne przedpołudnia jarmarkach na ptaki domowe i leśne, króliki,