Strona:Jerzy Bandrowski - Krwawa chmura.djvu/106

Ta strona została skorygowana.

wiewiórki, psy i inne zwierzęta, oraz na wszystko co z tym handlem było związane. Ptasznicy z dalekich nieraz stron przynosili cudnie śpiewające słowiki, skowronki, szczygły, mądre kosy, wilgi gwiżdzące śpiewnie, a także północne gile. Pełne tego ptactwa były również małe, okalające plac kramy, w których sprzedawano też klatki przeróżnych rozmiarów oraz siemię i wszelakie ziarno. W małych klatkach skakały podrażnione wiewiórki, parskały wydry i gruchały gołębie, a z wielkich, drewnianych kojców czerwonemi oczami patrzyły białe króliki.
Tu znajdowały się też ozdobnemi napisami mahometańskiemi opatrzone gospody tatarskie, odwiedzane głównie przez skupiających starzyznę handlarzy ulicznych, poważnych, małomównych kupców o twarzach bronzowych i nieruchomych, a którzy, siedząc przed wielkiemi czajnikami, uroczyście i nabożnie zajadali ogromne kromki chleba, połyskujące żółtem masłem. Zaś dalej na rogu była łaźnia publiczna, otoczona zawsze, o każdej porze dnia i nocy, rojem dziewcząt publicznych, zaczepiających przechodniów lub baraszkujących głośno z żołnierzami i znajomymi sobie Chińczykami.
Plac ciasnym kręgiem otaczali kramarze, sprzedający czerwony i żółty, umaczany w miałkim cukrze „rachat-łukum“, „chałwę“ orzechową lub czarną, połyskującą bielą migdałów, różnobarwne cukierki, papierosy i — zwłaszcza tutaj — niezbędne „siemia-