— To zależy od tego, ile zarobiłeś — odpowiedział Mandżur i wyciągnąwszy długą listę, zaczął na niej czegoś szukać.
— Dwadzieścia siedm rubli — rzekł wreszcie.
Wei-hsin Yang drgnął.
Dwadzieścia siedm rubli! Takie ogromne pieniądze! Równo połowa jego czystego dwumiesięcznego zarobku! A ukradziona mu sztuka różowego jedwabiu! Wei hsin Yang jest zniszczony, zrujnowany...
— Kto ci ukradł jedwab? — zdziwił się Mandżur.
Wei-hsin Yang opowiedział mu.
— To twoja wina. Trzeba było lepiej uważać na towar. Nikt ci go nie ukradł. Tyś zgubił a ona znalazła. To jej szczęście, twoje nieszczęście. Co innego, gdyby cię okradziono lub obrabowano. „Czerwony Sznur“ czuwa nad nami wszystkimi.
— Policję i żandarmerję opłaca firma — bronił się „chodja“. — Przecież potrącają nam to z zarobków.
— Rosyjską policję! Ale to jest „Czerwony Sznur“!
— Dwadzieścia siedm rubli! — jęczał Wei-hsin Yang. Nie chcę cię obrażać, szanowny i czcigodny Lu-Wang, ale zrozumiej, że nie każdy zlęknie się cienia „Czerwonego Sznura“ i nie każdy na pierwsze twoje żądanie musi zaraz oddać połowę swych pieniędzy. Kto wie, czy nie ty skręciłeś ten „Czerwony Sznur!“
Strona:Jerzy Bandrowski - Krwawa chmura.djvu/111
Ta strona została skorygowana.