wczyna wciągnęła ostrożnie Chińczyka za rękę do pokoju, a potem, śmieszna w swej dumie, zaczęła mu pokazywać bogactwa domu, srebro, szafę żelazną, w której schowane są klejnoty i złoto, kosztowne bibelociki, obraz święty oprawny w nabijaną złotem i drogiemi kamieniami „rizę“ ze starego, kutego tulskiego srebra, a aby już zupełnie zaimponować „Kitajcowi“, usiadła do fortepianu i grubemi, czerwonemi palcami hałasowała po klawiaturze. Zaś kiedy wszystko już się wyczerpało i kiedy siedząc za pięknie rzeźbionym stołem w jadalni najedli się i napili ze spodeczków dobrze osłodzonej herbaty, piękna i ciekawa ludzi Duniasza wprowadziła swego gościa do sypialni państwa.
— A tylko o tej „durackiej“ sukni różowej już — ni ni ni! — mówiła, spuszczając rolety.
Chińczyk uśmiechał się.
Strona:Jerzy Bandrowski - Krwawa chmura.djvu/115
Ta strona została skorygowana.