Strona:Jerzy Bandrowski - Krwawa chmura.djvu/118

Ta strona została skorygowana.

jemu na karb wschodniego temperamentu Iwana Iwanowicza — było jej lepiej, niż drugim z najpłomienniejszą miłością.
Życie płynęło równo i lekko, jak dobrze grana gama, a każdy wieczór kończył się widowiskiem czy to w kinematografie czy w teatrze, nie mówiąc oczywiście o kolacji w pierwszorzędnych drogich restauracjach.
Czasami państwo Czang przyjmowali u siebie w domu. Niema co mówić, że pani Niura „brylowała“ toaletą i klejnotami, zaś stół, przekąski, wódki, wina i likiery były pierwszorzędnej jakości. Goście należeli również do świata cywilizowanego, ściślej mówiąc, do dobrego towarzystwa. Bywali oficerowie — nawet gwardyjscy, choć niższych stopni — urzędnicy, bankierzy, bogaci kupcy, wszyscy wytworni, mówiący znakomicie po rosyjsku, świetnie wyglądający w smokingach, po wielkopańsku noszący kosztowne futra i jeżdżący przeważnie „lichaczami“[1], często swoimi. Panowie ci bez wyjątku przyznawali się do narodowości rosyjskiej i — hojni w napiwkach, głośni, szerocy i lubiący życie — mieli nawskróś rosyjskie nawyczki i zwyczaje.

Inna rzecz, że Europejczyka czystej krwi uderzałaby może tak mongolska plastyka ich żółtych twarzy jak też podłużny krój oczu skośnych i wąskich a prze-

  1. „Lichacz“ — słynny kłusak orłowski.