golskich. Te wszystkie „profesora“ zasługi, zalety i cnoty znał tylko ten, kto jako byłego „zagończyka“ postawił go na czele subtelnie i ostrożnie działającej organizacji bojowej oddziału „Czerwonego Sznura“ w Moskwie wymagającej wiedzy i zręczności doświadczonego oficera sztabowego. I na tej opinji „profesor“ poprzestawał z dobrze zrozumiałych przyczyn, daleki od żądzy czczej sławy i pustego rozgłosu.
Siły, któremi rzekomy „profesor“ rozporządzał, były znaczne i rozmaicie skombinowane. Stojący na czele poszczególnych grup, wyszkoleni oficerowie składali mu codziennie szczegółowe raporty. Całe miasto było pod nieustanną kontrolą domokrążców i żebrzących włóczęgów, sprzedających różnobarwne kwiaty papierowe, pokazujących sztuki na podwórzach, lub obnoszących tanie, ordynarnie obrobione figury bożków. Wśród niepozornych, nieraz obdartych „kulisów“, pracujących przy torze kolejowym czy na przedmieściach, byli wykonawcy zręczni, specjaliści najrozmaitszych odcieni a posiadający swe własne tajemnice zawodowe, wierni, nieustraszeni i gardzący śmiercią. A wszystko pokryte było milczeniem i przez niezgłębioną, rasową odmienność sprzysiężonych niedostępne i nieuchwytne dla oka najbystrzejszego nawet obserwatora.
Otóż po wielu długich rozmowach z Lu-Wangiem, Wei-hsin-Yang, zaopatrzony przez niego w mały świstek z jakimś znaczkiem, trafił wreszcie do Iwana
Strona:Jerzy Bandrowski - Krwawa chmura.djvu/122
Ta strona została skorygowana.