Strona:Jerzy Bandrowski - Krwawa chmura.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

wkrótce zmieniły się w ogromnego czarnego smoka, który naraz z otwartą paszczą rzucił się na bledniejące z przerażenia słońce.
Cień padł na świat.
A wkrótce potem zabębnił na spiekłych polach obfity deszcz i w niezliczonych rowach i kanalikach zaszumiały gęste, żółte strumienie.