Jak proste, naturalne i nieuniknione było wszystko to, co się stało dotychczas, tak jedynie rozumnem i odpowiadającem konieczności każdy nazwie wszystko, co w dalszym ciągu uczynili mądrzy i rozważni mieszkańcy „Wsi Dobrotliwego i Kochającego Urzędnika“.
Nie mogło ulegać najmniejszej wątpliwości, że urzędnicy „yamenu“ (stolica władz okręgowych) w którym leżała miłująca pokój rodzinna wieś Wei-hsin Yanga, nie ocenią sprawiedliwie jej pokojowych dążności, lecz narzucą jej śledztwo uciążliwe i dotkliwe grzywny i kary cielesne. Śledztwo takie, krzywdzące i przynoszące ujmę wszelkiej sprawiedliwości, nie raz niszczyło wieś gorzej od mściwego napadu złych sąsiadów. Jak tej klęski uniknąć — nad tem zastanawiali się długo i gruntownie najmędrsi gospodarze.
Co uradzili pozostało narazie w tajemnicy, niedługo jednak trzeba było czekać na jej odsłonięcie. Oto naraz w kilku domach dały się słyszeć krzyki, klątwy, odgłosy razów, zawodzenie i płacz. To z tej