Strona:Jerzy Bandrowski - Krwawa chmura.djvu/177

Ta strona została skorygowana.
XIX.

Przeszedł Wei-hsin Yang tej zimy różne rzeczy. Pamiętał, jak Łotysze strzelali do tłumów na ulicach miasta, jak potem gromili bandy, które wywiesiły czarną flagę, jak potem rozbrajano jakiś pułk polski[1]. Sam chodził na rynki i bazary, wystrzałami z karabinu płoszyć i rozpędzać chłopów, którzy głodującym mieszczanom przywozili ze wsi mięszany z trocinami lub gliną chleb, za który owszem ciężkiemi pieniądzmi kazali sobie płacić. Brał też udział w egzekucjach na Kremlu lub w pięknym Piotrowskim Parku i na obdartych ze wszystkiego, umęczonych skazańcach uczył się strzelać, jak swego czasu rekruci uczyli się na manekinach sztuki kłucia bagnetem.

Nareszcie przyszła wiosna i weselej jakoś zrobiło się na duszy.

  1. W lutym czy w marcu 1918 r. rozbrojono w Moskwie zapasowy pułk polski im. Bartosza Głowackiego. Nie obeszło się bez strzelaniny, ale ofiar nie było.