Strona:Jerzy Bandrowski - Krwawa chmura.djvu/185

Ta strona została skorygowana.
XX.

Gdzieś w połowie maja Wei-hsin Yanga zawezwano do sztabu formacji chińskich.
Pokorny i uniżony wszedł, zameldował się dyżurnemu oficerowi i czekał.
Różni ludzie, żołnierze i oficerowie, wchodzili i wychodzili, nie zwracając na Wei-hsin Yanga uwagi. Przypadkiem tylko odkrył go Iwan Iwanowicz Czang.
— Zdrastwujtie, Wei-hsin Yang! — zawołał na jego widok wesoło. — Wy zdieś zacziem?
Poklepał go po ramieniu, zaczął żartować, poczęstował papierosem i wciągnął do jakiegoś pokoju. Tam dopiero odezwał się po chińsku:
— Wei-hsin Yang! Jeśli okażesz się posłusznym, możesz dużo sprawić i doczekać się wielkich zaszczytów. Jesteś dzielnym żołnierzem, byłeś zawsze dzielnym człowiekiem, pamiętam. Ci dwaj „kulisi“ zakłuci w północnej Mandżurji, Yi-hang Mao w Charbinie, tu Duniasza, potem ta dama „na daczy“ —