Strona:Jerzy Bandrowski - Krwawa chmura.djvu/188

Ta strona została skorygowana.

wojna? A kiedy nadciągną wojska nieprzyjacielskie, mów, że to nic, że to garstka białogwardiejców... Zaś jak przyjdzie do bitwy, rozdziel swych ludzi między wojska sowieckie i powiedz im: Uważajcie! Jeśli nieprzyjaciel wygra, wam wszystkim pościna łby. Nie dajcie uciekać ruskim. W łeb temu, kto się cofa, pokażcie im, jak się trzeba bić.
— Hao! — wykrzyknął podniecony Wei-hsin Yang.
— Jeśli tego dokonasz, jeśli twoi ludzie wygrają, możesz z pieniądzmi uciekać. Jeśli przegrasz — nie będziesz mógł uciec.
— A jaki to będzie nieprzyjaciel! zapytał Wei-hsin Yang.
— Nie wiem. Może go wcale nie będzie — uśmiechnął się Iwan Iwanowicz, podając mu rosyjskim zwyczajem rękę na pożegnanie.
W kilka dni później Wei-hsin Yang z kilku przeoranymi za „kulisów“ żołnierzami stanął w Samarze. Ledwie wysiadł z wagonu domyślił się, że skupienie Chińczyków musiało tu być duże, bo wśród wymęczonych podróżą burżujów, hałaśliwych „towarzyszów“ żołnierzy, Tatarów i Mordwy kręciło się mnóstwo starych i młodych Chinek, drepczących z trudem drobnemi stópkami a ubranych w granatowe kaftany płócienne i błękitne, szerokie hajdawery. Były to żony „kulisów“, handlujące różnemi drobiazgami, żebrzące i kradnące potrosze, podczas gdy mężowie ich pra-