cowali. Z rozmowy z temi kobietami Wei-hsin Yang dowiedział się, iż ma się tu zebrać większa partja emigrantów, zamierzających z końcem lata udać się w drogę powrotną do Mandżurji i Chin. Na razie, korzystając z dość znacznych stosunkowo zarobków i obfitości chleba w miastach nadwołżańskich, wszystko to pracowało energicznie i gorączkowo, starając się zebrać, póki jeszcze można było, jak najwięcej pieniędzy.
Nieład był straszny. Na dworcu, dawniej czystym i wytwornym, nieporządek panował, przechodzący wszelkie wyobrażenie. Z sali restauracyjnej zniknęły piękne, egzotyczne rośliny i drzewka, na ziemi wszędzie chrapali rozwaleni na szynelach „towariszczi“, w bufecie nie było absolutnie nic, prócz kiełbasy i herbaty, którą podawano w blaszanych puszkach z konserw wojskowych. Tuż za dworcem, na małym lecz rojnym bazarze można było dostać wszystkiego: wędlin, ryby wędzonej i suszonej, chleba białego, obwarzanków a nawet masła po cenach wysokich jak na Samarę, ale dziesięć razy niższych w porównaniu z cenami moskiewskiemi.
Miasto na zewnątrz prawie się nie zmieniło. Jasne płomienie świeżej zieleni wiosennej strzelały z za wszystkich płotów, po dawnemu Tatarki, gryząc ziarno słonecznikowe, siedziały na ławeczkach przed drewnianemi wrotami, rzeźbionemi pięknie w słońca lub kwiat słonecznikowy, po dawnemu po „Dworjańskiej“ cho-
Strona:Jerzy Bandrowski - Krwawa chmura.djvu/189
Ta strona została skorygowana.