A oto w jaki sposób Wei-hsin Yang, porzucony bezlitośnie przez Yi-hang Mao, istotnie najniespodziewaniej w świecie znowu spotkał się ze swym dawnym towarzyszem.
Wei-hsin Yang był wówczas „rikszą“ w Charbinie. Prawie nagi, w biodrach tylko brudną płachtą opasany, z głową obwiązaną niebieskim łachmanem, wprzątnięty w dyszle swego lekkiego wózka, woził po mieście kupców, urzędników, uczonych i zamożne damy, ukradkiem tylko w biegu gołą ręką ocierając z czoła pot i bosemi stopami roztrącając cicho grząskie, rzadkie błoto.
Było mu źle. Z niewolnika, w którego los tak często go obracał, zmienił się w pociągowe bydlę. Ponieważ nie stać go było na własny wózek, musiał przedsiębiorcy ostatni grosz złożyć jako kaucję. Przedsiębiorca, były zbogacony „riksza“, orał swymi ludźmi jak końmi. Wyzyskiwany swego czasu niemiłosiernie, teraz z kolei sam bezlitośnie wyzyskiwał. To, co