chem pięknie wykrojonych, małych warg. — Pragnę spoczynku, dobrej kuchni i przyjemnego towarzystwa.
Rozumie się, że „riksza“ zawsze wie wszystko. Więc Wei-hsin Yang aż trząsł głową z wielkiego ukontentowania. Hao! Dostojny pan nie mógł się zjawić w odpowiedniejszej chwili. Oto pewna dama, słynna z cnót, zalet umysłu i piękności, właśnie niedawno temu owdowiała i w smutku swoim pragnie pociechy. Chciałaby się zaznajomić z kimś tak miłym, tak gładkich obyczajów i tak wielkiego rozumu — jak Yi-hang Mao z dalekiej „Wsi Dobrotliwego i Kochającego Urzędnika“! — skończył nagle Wei-hsin Yang, wpatrując się bystro w twarz młodego człowieka.
Kupiec zdziwił się trochę i nie bez ciekawości przyjrzał się „rikszy“,
— Zdasz się mnie znać, dobry człowieku, choć pierwszy raz jestem w tem mieście i sam nikogo tu nie znam. Czyżbyśmy się spotykali gdzieindziej?
Świat choć zdaje się być bardzo wielkim, w rzeczywistości jest mały, wielce łaskawy panie! Czy mam już jechać?
Wei-hsin Yang stanął przy wózku, gotów pomóc kupcowi w usadowieniu się na nim. Ale Yi-hang Mao nie spieszył się.
— Zdaje mi się i ja przypominam sobie ten głos — rzekł po namyśle. — Gdyby nie wzrost wyższy i ta silna postać... A potem — skądże tu, w Charbinie?
Strona:Jerzy Bandrowski - Krwawa chmura.djvu/48
Ta strona została skorygowana.