w ich ogromnych kamiennych domach. Tak, tam można zarobić dużo pieniędzy, tam płacą srebrem i złotem.
Wei-hsin Yang słuchał a młody kupiec opowiadał mu o Rosji, o jej narodzie leniwym i ciężkim, o tem, jak robotnicy i kupcy chińscy i mandżurscy wszędzie są liczni, jak nawet sztukmistrz lub akrobata uliczny wywozi stamtąd srebro garściami.
— Tam trudno tylko się dostać — tłómaczył. — Na drogę trzeba dużo pieniędzy, papiery musi się mieć, odzież całą, bo inaczej osadzą w więzieniu i odeszlą z powrotem — ale kto się tam dostanie, nie zginie. W sytości będzie żył, w jedwabiach chodził. Ja naprzykład każdej chwili mogę tam wrócić — i papiery mam i pieniądze i suknie piękne.
Wei-hsin Yang zamyślił się. W Charbinie nie mógł zostać. Bał się zemsty potężnego towarzystwa tajnego i wiedział, że nigdy nie potrafi się wyrwać ze szponów swego przedsiębiorcy. Do domu wracać nie mógł, zwłaszcza bez pieniędzy, — bo nie było pewnem, jak go przyjmą bracia. Yi-hang Mao mówi, że tam na Zachodzie o wszystko łatwo. Widać to po nim. Jest tłusty, wesoły, pięknie ubrany, niczego mu nie brak. Wei-hsin Yang może też znalazłby tam swoje szczęście, ale nie może jechać, ponieważ to, czego do tego celu potrzebuje, ma nie on, lecz Yi-hang Mao. Wei-hsin Yang jest nagi i biedny — jednak to, czego mu potrzeba, ma Yi-hang Mao!
Strona:Jerzy Bandrowski - Krwawa chmura.djvu/58
Ta strona została skorygowana.