„Riksza“ spuścił wzrok w ziemię i słuchał, zaś młody kupiec, podniecony swem opowiadaniem, przysunąwszy się do niego ze swą poduszką, opisywał mu przedziwne, kamienne, chmurne miasta dalekiej Rosji.
A naraz „riksza“ z błyskawiczną szybkością oplótł jego szyję swemi potężnemi dłońmi i ścisnął, Yi-hang Mao błysnął w oczach niezmiernem, niewypowiedzianem zdziwieniem, wyrzucił nogi przed siebie, szarpnął nimi kilkakrotnie i stracił przytomność. Wówczas Wei-hsin Yang zmienił chwyt, z góry chwycił go za kark, przekrzywił i przekręcił, aż chrupnęło — a potem powoli ułożył ciało nieruchome na ziemi.
Podniósłszy się, cicho, bosemi nogami zbliżył się ku „czcigodnej wdowie“, nie przeczuwającej nawet w swych słodkich marzeniach, iż oto pochyla się nad nią śmierć. Ale Wei-hsin Yang pomyślał chwilę — i nie zabił. „Wdowa“ spała mocnym, równym snem. Zauważywszy to „riksza“ zaczął czemprędzej ostrożnie a zręcznie ściągać ubranie ze stygnących zwłok. Zdjął wszystko do koszuli, a zrobiwszy z tego tłómoczek w którym umieścił też pierścionki, zegarek, pieniądze, portfel, scyzoryk i inne przedmioty, powoli skierował się ku drzwiom.
Już miał wyjść, już sięgał ku zasuwce, gdy naraz wrócił i znalazłszy w sakiewce zabitego parę srebrnych rubli, położył je na posłaniu chrapiącej słodko „czcigodnej wdowy“. To był przecież jej słu-
Strona:Jerzy Bandrowski - Krwawa chmura.djvu/59
Ta strona została skorygowana.