bez wahania i bez targu uczynił. Tak opłata jak i kaucja była dość wysoka i początkujących „chodjów“ rzadko stać było na złożenie kwoty stosunkowo znacznej, wobec czego biedacy, zanim jeszcze mogli zacząć pracować, już na samym początku zadłużali się, przez co stawali się niewolnikami firmy, wschodnim zwyczajem wyciskającej z nich bardzo wysokie procenty.
W zamian za złożoną kwotę Wei-hsin Yang otrzymał kwadratowy koszyk, ciężko i twardo wyładowany ubitemi sztukami gęstego jedwabiu a do tego cienki, stalowy, czworograniasty „arszyn“ o ostrych kantach, służący do odmierzania materji a także w razie potrzeby do obrony przed psami lub innymi napastnikami; we wprawnej ręce człowieka zdeterminowanego ta ostra, giętka sztaba mogła być straszną bronią. Zaznajomiwszy nowego „chodję“ z warunkami pracy, wyznaczono mu też mieszkanie w zajeździe chińskim przy ulicy Trubnej, oraz dzielnicę, w której miał pracować.
Zajazd brudny, smrodliwy i ciemny...
— Nie, nie, nie, nie brudny, kapitana... Kitajec nie brudna! Kitajec czysta i russki czysta, ale inaczej... Co u ruski czysta u Kitajec brudna, co u Kitajec czysta, u ruski brudna... Podłogę zadużo myć — wilgoć — kości bolą. Kitajec spać na ziemi, na słomiankach, tak czysto... Niema smrodu... Czasem opjum palić — zapach, dobry zapach, ciepło. Otwierać okna — nie
Strona:Jerzy Bandrowski - Krwawa chmura.djvu/75
Ta strona została skorygowana.