Strona:Jerzy Bandrowski - Krwawa chmura.djvu/89

Ta strona została skorygowana.
X.

Dopiero koło dziewiątej rano, kiedy już ludzie wstawać zaczynali, „chodje“ wyspani i strojni w swych niebieskich, solidnych ubraniach sukiennych wschodniego kroju, wychodzili na miasto, kierując się ku wyznaczonym sobie dzielnicom. Ci, których dzielnice znajdowały się bliżej, szli pieszo, zgięci i pochyleni, prawą ręką podtrzymując kwadratowy koszyk zwisający z lewego ramienia. Inni jechali do swych dzielnic tramwajami, zaopatrzeni w dostarczone im przez zarząd firmy miesięczne bilety jazdy. Stanąwszy w wyznaczonej sobie dzielnicy, grupa „chodjów“, złożona z piętnastu ludzi, dzieliła się na małe grupki po czterech, po pięciu; te znów rozpryskiwały się odpowiednio do rozkładu i długości ulic w ten sposób, że każdy „chodja“ miał ściśle ograniczone pole działałania, rozpatrzone i zbadane, tak co do wydajności, jak też obszerności i czasu, jaki obejście go mogło zająć. A w rezultacie nie było uliczki, nie było domu, do któregoby nie dotarł i nie wniknął wreszcie